środa, 7 września 2016

Wymiana oryginalnego przerywacza kierunkowskazów w Yamaha FZS600

Tym razem będzie coś z robótek ręcznych okołomotocyklowych ;-)

Potrzebowałem wymienić oryginalny przerywacz kierunkowskazów w motocyklu Yamaha FZS 600 na elektroniczny, przystosowany do sterowania również kierunkowskazów innych (opartych na diodach LED), niż oryginalnie montowane w tym motocyklu (oparte na żarówkach 10W).

Operacja taka jest niezbędna jeśli chcemy dokonać wymiany kierunkowskazów na LEDowe jednocześnie unikając szybkiego migania kierunkowskazów po takiej wymianie.
Dla kogoś, kto choć trochę potrafi posługiwać się lutownicą, nie powinno stanowić problemu przeprowadzenie takiej zamiany. Na forum użytkowników Yamahy powstało nawet kilka postów z poradami na ten temat - niestety ów forum ma to do siebie, że kilkuletnie załączniki ze zdjęciami są usuwane, co nie poprawia zrozumienia tematu początkującym w takiej operacji.


Teoretyczna podstawa działania przerywacza bimetalicznego


Szybkie miganie kierunkowskazów po ich wymianie na odpowiedniki LEDowe, jest spowodowane konstrukcją oryginalnego (klasycznego bimetalicznego, bo takie rozwiązanie stosowane było w różnych pojazdach od wielu lat) przerywacza. 
W takim przerywaczu przepływający prąd rozgrzewa blaszkę wykonaną ze stopu dwóch metali o różnej rozszerzalności cieplnej. 
Całość działa w następujący sposób:
- przepływający przez blaszkę bimetaliczną prąd o wartości zależnej od zastosowanych żarówek rozgrzewa blaszkę, która się odkształca;
- odkształcenie blaszki wywołuje przerwanie obwodu, prąd przestaje płynąć;
- blaszka stygnie i ponownie obwód zostaje zwarty, po czym proces się powtarza.
W powyższym, stopień odkształcenia blaszki jest proporcjonalny do stopnia jej ogrzania, co z kolei jest proporcjonalne do wartości płynącego przezeń prądu.
W związku z tym im większy prąd, tym wolniejsze miganie kierunkowskazów. Producent motocykla dobrał całość tak, aby przy zastosowanych żarówkach, prędkość migania kierunkowskazów wynosiła około 85/minutę.
Kierunkowskazy LED pobierają kilkukrotnie mniej prądu, w związku z czym powyżej opisany układ będzie działał dużo szybciej jako, że blaszka nagrzewa się mniej gwałtownie i mniej czasu potrzebuje na wystygnięcie.
Warto dodać, że w rozwiązaniu z przerywaczem bimetalicznym, zjawisko szybkiego migania było poniekąd wykorzystywane do sygnalizacji faktu spalenia się żarówki kierunkowskazów.

Rozwiązania powyższego problemu są w zasadzie dwa:
1) zastosować równolegle do kierunkowskazu LED bocznik w postaci rezystora o wartości dobranej w taki sposób, aby całość pobierała tyle prądu, co oryginalna żarówka, przy czym nadmiar pobieranego prądu jest zamieniany na ciepło. Na wiodącym portalu aukcyjnym można nawet dostać takowe "dedykowane" rezystory w ślicznych obudowach z radiatorem.
Ale to rozwiązanie jest - powiedzmy sobie szczerze - słabe jako, że marnujemy część prądu zamieniając je w ciepło, a w motocyklu wcale aż takiego jego nadmiaru nie ma. Te 20-30 zaoszczędzonych watów to jest około 2-3 Amperów poboru prądu (co prawda impulsowo). Równoważny prąd pozwala np. ładować telefon komórkowy lub nawigację - więc po co zamieniać to bezproduktywnie w ciepło.
2) wymienić klasyczny przerywać bimetaliczny na rozwiązanie elektroniczne, w którym częstotliwość migania jest ustalona konstrukcją samego przerywacza i nie zależy od podłączonego obciążenia. To rozwiązanie jest optymalne i niniejszym właśnie je polecam.


Zabieramy się do pracy


W przedmiotowym motocyklu, przerywacz kierunkowskazów znajduje się po lewej stronie pod plastikową osłoną:



Przerywacz jest podłączony za pomocą wtyczki, która ma dwa przewody oznaczone jako:
B - zasilanie
L - wyjście
Wtyczka ta jest mało standardowa:




Należy albo się jej pozbyć, albo dorobić odpowiednią przejściówkę do nowego przerywacza, jaki posiadamy. Ja wybrałem pierwszą opcję, a ponieważ nie lubię druciarstwa, dolutowałem sobie przewody ze standardowymi wsuwkami samochodowymi:




Kolor czerwony odpowiada u mnie za B, zaś różowy za L.

W oryginalnym przerywaczu, ponieważ jest on włączony szeregowo, są tylko dwa zaciski, które wystarczają do poprawnej pracy. W przerywaczu elektronicznym, aby pracował poprawnie, elektronika potrzebuje jeszcze masy. Co prawda są wykonania przerywaczy elektronicznych, które mają tylko dwa wyprowadzenia, ale tych nie polecam, bo zasilanie wewnętrznej elektroniki odpowiedzialnej za generowanie impulsów jest robione w oparciu o różnicę potencjałów pomiędzy wejściem przerywacza i wyjściem, co w większości wypadków wcale dobrze nie działa jeśli odbiorniki pobierają mało prądu (a tak jest w przypadku LEDów).
Tak więc, do działania układu potrzebna jest jeszcze masa.
Na szczęście, kilkanaście centymetrów dalej, producent motocykla przewidział wyjście masy z wiązki do akumulatora :-) co też skrupulatnie wykorzystałem:


dolutowując dodatkowy przewód masowy po zdjęciu izolacji w pokazanym powyżej miejscu. Oczywiście można przeciąć przewód i ponownie go zlutować zakładając przy okazji koszulkę termokurczliwą; ja wybrałem jednak wariant bez cięcia ;-)



Połączenie izolujemy starannie taśmą izolacyjną (!). Nie ma tu miejsca na żadne fuszerki.
Całość po zmianach wygląda tak:



Przerywacz montujemy za pomocą oryginalnej gumki. Prawdopodobnie obudowa będzie nieco większa, więc należy delikatnie sobie z tym poradzić :-)


Życzę miłej zabawy.